Wybierając kawałki do kolejnych Playlist, staram się zawsze wyszukiwać młodych artystów, tworzących godną uwagi muzykę, która jednak z różnych względów ma trudności z dotarciem do większego grona odbiorców. Dzisiaj jednak Playlistę poświęcam w całości bardzo zasłużonej dla muzyki artystce, której do debiutantek zdecydowanie nie możemy zaliczyć.
Impulsem do tego posta jest koncert Kayah, na którym, wraz z Zuzą, byliśmy w poniedziałek.
Kayah to muzycznie dojrzała artystka, która w swojej karierze ocierała się już o bardzo różne gatunki muzyczne. Nie będę ukrywał, że nie zawsze byłem jej fanem. Szczerze powiedziawszy, dopiero Transoriental Orchestra sprawiła, że polubią ją, jej głos, charyzmę i to z jakim zaangażowaniem i profesjonalizmem podchodzi do kolejnych swoich projektów.
Kayah znajduje się na takim etapie kariery, że nie musi już nic udowadniać, nie musi bić się o to by grały ją rozgłośnie radiowe. Tworzy muzykę z pasją, płynącą prosto z serca. Transoriental Orchestra swoimi początkami sięga 2012 roku i Festiwal Kultury Żydowskiej Warszawa Singera, na który Kayah została zaproszona. Wówczas narodził się też pomysł stworzenia czegoś niepowtarzalnego.
Do swojego projektu Kayah zaprosiła wielu artystów m.in ukraińskich oraz irańskich muzyków, wykorzystując przy tym całą masę instrumentów, których nazw nie jestem w stanie zapamiętać, no i przede wszystkim, śpiewa w językach, które są dla mnie absolutnie niezrozumiałe (hebrajski, jidysz, ladino), ale muzycznie fascynujące.
Transoriental Orchestra to wędrówka. I nie tylko dosłowna historia wędrówki Żydów po Europie i Bliskim Wschodzie, ale również wędrówka po emocjach i uczuciach. Nie zawaham się powiedzieć, ze to jedna z najlepszych płyt ubiegłego roku. U mnie na pewno w TOP 5. Zdecydowanie polecam wysłuchanie koncertu na żywo :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz