Początek roku, to jak na mnie, okres bardzo koncertowy. W lutym była Kayah, w weekend byliśmy w Toruniu na Kari, a pod koniec marca wybieramy się na Bokkę (i ponownie Toruń). Szczerze powiedziawszy nigdy nie byłem fanem koncertów. Nie lubię ścisku, przepychania, skakania jeden na drugiego. Zdecydowanie bardziej odpowiada mi przeżywanie muzyki na spokojnie, w kameralnym klimacie, kiedy nikt mi nie śpiewa pod uchem i nie sapie za plecami. Ostatnie 2 koncerty właśnie takie były, idealne :)
Lizard King w Toruniu to stosunkowo mały klub. Praktycznie każdy stolik jest pod sceną :) I to bardzo mi odpowiada. Mogłem w spokoju skupić się na muzyce a nie na walce o miejsce, a jeśli chodzi o Kari jest to bardzo istotne. Jej muzyka ma w sobie coś mistycznego, co sprawia, że chce się jej słuchać w zadumie. Jej delikatny głos wpada w ucho i powoduje spustoszenie w naszych chaotycznych myślach, po czym niepostrzeżenie wymyka się pozostawiając porządek i ład.
Shoes-Caonverse
Jeans-Pull&Bear
T-shirt-House
Gloves-H&M
Snood-H&M
Cap-NewEra
Na koniec kilka zdjęć z koncertu :)