Jestem dosyć leniwym typem i ciężko mnie wyciągnąć z fotela. Ostatnio jednak udało mi się zaskoczyć Zuzkę i zaplanowałem małą wycieczkę rowerową po Borach Tucholskich i okolicy. Trasę zaplanowałem tak, aby omijać ruchliwe drogi. Lasy, pola, łąki i jeziora były głównym elementem mijanego krajobrazu.
Mijane po drodze drzewa owocowe sprawiły, że nie głodowaliśmy :)
Prowiant na dalszą podróż zapakowany, więc można ruszać dalej :)
Hehe. Na jednym z zakrętów pojawił się mały problem ;p Z pomocą przyszła nawigacja. Nie zaprowadziła nas dokładnie tam, gdzie chcieliśmy, ale może powiedzieć, że dała radę:)
Po całodniowej jeździe zawitaliśmy do Ani i Przemka, gdzie wieczorem rozpaliliśmy sobie ognisko :)
Jak przystało na rowerową wyprawę noc spędziliśmy w namiocie. Komary na szczęście nam nie dokuczały, czego nie można powiedzieć o niesfornej Tosi ;p
Następnego dnia z rana chwilę się poleniliśmy. Zwłaszcza Zuzka...
W drodze powrotnej nie mieliśmy już takiej energii na robienie zdjęć. Jedyne o czym myśleliśmy to wygodny fotel. Pośladki bolały nas kolejny tydzień, jednak już teraz wiem, że następnym razem trasa będzie 2 razy dłuższa:)